czwartek, 22 października 2015

piątek, 22 maja 2015

Rozdział 5

*2 tygodnie później, narrator*
Minęły dokładnie dwa tygodnie odkąd Logan Gift oraz Kim Rolinst są parą. Owszem, wtedy w Wesołym Miasteczku się pocałowali.
Dziś miało odbyć się rozpoczęcie roku szkolnego. Kamila nie myślała już o tajemniczym chłopaku z parku, jej myśli zaprzątał teraz tylko przystojny brunet. Dziewczyna wstała o 7.30, ponieważ uroczystość zaczynała się o 9.00. Wzięła szybki prysznic i ubrała krótkie, jeansowe spodenki, białą koszulę oraz czarne coneverse'y. Normalne nastolatki w jej wieku na rozpoczęcie roku ubrałyby krótkie sukienki czy coś, ale nie ona. Równo o 8.00 była gotowa. Szesnastolatka zeszła na dół po długich, kręconych schodach. Czuła dziwne poddenerwowanie od samego rana. Nawet nie wiedziała dlaczego. Ale postanowił się tym nie przejmować. Na parterze powitali ją rodzice. Tata siedział na kanapie i oglądał jakiś mecz, a mama robiła śniadanie.
- O! Cześ córcia! Chcesz omlet na śniadanie? - zapytała z uśmiechem mama.
- Tak, dziękuję. - odpowiedziała 'córcia'. Podeszła do lodówki i napiła się zimnego mleka.
- Ejejej może nie z kartonu co? - nie. To nie może być on. Odwróciła głowę i zobaczyła...
- Seba! - krzyknęła do swojego, o 4 lata starszego, brata. Zupełnie zapomniała, że Sebastian chodzi do collegu w USA. Podbiegła do bruneta i mocno go uścisnęła.
- Nie ładnie tak zapominać o kochanym braciszku. - zaśmiał się.
- Ale co ty tu robisz?? Czy ty przypadkiem nie masz szkoły? - spytała zaskoczona Kim.
- Teraz nie, bo starsi piszą jakieś egzaminy czy coś. Także tydzień jestem z wami. - Powiedział uśmiechnięty i napił się soku, który stał na stole. - A ty, maleńka chyba zaraz się spóźnisz, bo już 8.30.
- Co?! Już?! Ok. To ja lecę! Pa pa! - krzyknęła dziewczyna biorąc w pośpiechu swoją torbę oraz tosta z dżemem i wybiegła z domu. Do szkoły doszła po ok. 20 minutach. Przed szarym budynkiem czekal na nią jej chłopak. Gdy tylko ją zobaczył, przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Kim odwzajemniła całusa, ale po chwili jednak odsunęła się od bruneta.
- Coś nie tak, słońce? Zrobilem coś źle? - zapytał przestraszony.
- Nie... Tylko może nie tak przy wszytskich. - ostatnie słowo szepnęła patrząc na innych uczniów. Wyraz twarzy Logana nie zdradzał zbyt wiele. 
- Aaa.. już rozumiem! Ty się mnie po prostu wstydzisz. Jak tak to czemu zgodziłaś się ze mną chodzić, co?
- Nie, Logan... To nie tak...ja tylko uważam, że miłość nie jest na pokaz. - powiedziała łapiąc chłopaka za ramiona.
- No już dobrze. Rozumiem. Ale mogę w ciągu dnia czasem złapać cię za rękę?
- Oczywiście. - chwyciła bruneta za dłoń i z uśmiechem udali się do budynku szkoły. Kim uważnie oglądała każdy korytarz kiedy Logan prowadził ją na aulę. Pomieszczenie było ogromne! Para zajęła wolne miejsca obok jakiś trzecio-licealistów. Chwilę później dyrektorka zaczęła swoją przemowę. Większość uczniów i tak nie słuchała, ale pani dyrektor Avalon zbytnio się tym nie przejęła. Na koniec dodała do jakich sal muszą dać się klasy i wyszła. Kim była w klasie 1b czyli klasie o oddziale śpiewu i gitary. Tak jak wcześniej było wspomniane, nie chodziła do klasy razem z Loganem. Dziewczyna udała się za innymi do wyjścia, a następnie do klasy. O dziwo nie zgubiła się podczas dojścia, chociaż szkoła była ogromna. Zajęła wolne miejsce obok jakiejś brunetki z niebieskim ombre i kooczykiem w wardze.
- Hej. Jestem Kim, a ty?
- Meg. - odpowiedziała dosyć życzliwie jak na kogoś takiego. Kim tylko  uśmiechnęła. Wtedy do klasy weszła wysoka brunetka na czarnych szpilkach ubrana w czerwoną przyległą sukienkę.
- Witam was, dzieci. Jestem pani Crowford i będę waszą nową wychowawczynią. - powiedziała wesoło. Kiedy tylko skończyła mówić do klasy wparował ten blondyn z parku trzymając jakąś 'plastikową' lalę za rękę. Nic nie mówiąc nonszalanckim krokiem udał się z blondyną w stronę ławki.
- Ymm... Nie chciałbyś czegoś powiedzieć, chłopcze?- zwróciła się do niego belferka.
- Ymm....pomyślmy....NIE! - bezczelnie się zaśmiał. Nauczycielka tylko westchnęła, ale nic nie powiedziała. Pewnie nie chciała się unosić i wyjść na wredną babę. 
- Tak więc, rozdam wam teraz kartki z kodami do waszych szafek oraz plan lekcji. - rzekła po chwili i po kolei kładła na każdej ławce odpowiednie papiery. Po wykonanej czynności dodała jeszcze trochę o klasie i wyszła zostawiając młodzież  sam na 'wzajemne zapoznanie się' z nowymi osobami w klasie. Do Kim podeszło kilka osób i zaczęło wypytywać ją skąd jest itp. Nagle ktoś odezwał się na końcu tłumu:
- Nie ogarniam czym wy się tak jaracie. W tej dziwczce nie ma nic ciekawego. Kim ty w ogóle jesteś, co? - powiedział z kpiną pewien blondyn.
- Kamila. Aleksandra. Rolinst. - syknęła. ,,To będą długie trzy lata..." - pomyślała.
- Ty już lepiej zamilcz dziewczynko. Nie komromituj się.
- Zadzierasz ze mną? - warknęła. ,,Chłopaczek nie wie z kim ma do czynienia".
- Tak, MAŁA. - ,,jak on mnie wkurwia....."
- Hah, gratuluję odwagi, współczuję głupoty...- zaśmiała się. ,,Żałosny jest".

°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°

Nie... 
To nie Ross jest żałosny, tylko ja... 
Wiem, że rozdział krótki i ogólnie do dupy :c 
Przepraszam, że tak długo czekaliście na takie gówno...


Nagle westchnął i spojrzał na nią rozczarowany.
-
Już rozumiem.
Wstydzisz się mnie. - dziewczyna natychmiast się odezwała
:
-
Nie
! e

wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 4

- Ej, co jest? - spytała brunetka 
- No bo ten gościu, do którego dobiłaś to ten mój.... przyjaciel.
- Aha, spoko, ale mam nadzieję, że już go nigdy nie zobaczę.
- No właśnie... raczej nie będzie takiej opcji, bo on też chodzi do tej szkoły co my...
- Co!? Że ja niby mam chodzić do tej szkoły co on!? Mam chociaż nadzieję, że zajęcia będziemy mieć oddzielnie.
- Zależy na jaki oddział pójdziesz. - wybełkotałem pod po cichu, ale chyba usłyszała.
- Śpiew i gitara .- odpowiedziała trochę spokojniej.
- On też....
- Nie no, nie mogę. Czyli wszystkie zajęcia mamy razem?!
- Nie, nie wszystkie. Część.
- Chociaż o tyle dobrze. - i na tym skończyła się nasza rozmowa . Dalej szliśmy już w ciszy, aż doszliśmy pod szkołę, w której za dwa tygodnie rozpoczynamy naukę.

~ Kim ~

Po długiej ciszy doszliśmy do wielkiego budynku. Muszę przyznać, że to wygląda dużo lepiej niż szkoła w
Polsce. 
W sumie to cieszę się, że będę chodzić do tej szkoły, gdyby tylko nie ten chłopak.... 
No właśnie! 
Nawet nie znam jego imienia..


-To co, idziemy? - spytał chłopak przywracając mnie do rzeczywistości.
- Tak, jasne.... - powiedziałam rozkojarzona
- Odprowadzę cię
- Ok - poszliśmy....


 
* Następny dzień *


~Kim~


Dziś obudził mnie dźwięk mojego telefonu. 
Spojrzałam na ekran, na którym zobaczyłam zdjęcie 
Logana. 
Szybko odebrałam.


Rozmowa telefoniczna:

K - Kim

L- Logan


**

L- Hej piękna

K- Hej, można wiedzieć czemu dzwonisz tak wcześnie
?

L- Wcześnie? Jest 11.00


K- Ale niektórzy jeszcze śpią. 
Nie ważne. Powiesz mi wreszcie po co dzwonisz?

L- Nie chciałabyś się dzisiaj wybrać do wesołego miasteczka?

K- Jasne, to co, przyjdziesz po mnie za godzinę?

L- OK, do zobaczenia 


*koniec rozmowy telefonicznej*


**

Szybko się ubrałam, uczesałam i zjadłam lekkie śniadanie. Po 45 minutach byłam już gotowa. 
Teraz wystarczy czekać. Nawet nie zdążyłam usiąść na kanapie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. 
Podeszłam do drzwi i ujrzałam w nich mojego Loganka. Łoołłł! Kim! Stop! A w sumie, ja już nie mam chłopaka.
- Hej, Kimmy, idziemy? - machał mi rękami przed oczami
- Tak, przepraszam - uśmiechnęłam się niewinnie i zamknęłam drzwi na klucz.

Szliśmy różnymi alejkami, zanim doszliśmy do wielkiej bramy z napisem ,,Amusement 
Park Raven" 
Przy wejściu przywitał nas mężczyzna na szczudłach, rozdający ulotki.
- Wybieraj słodka, gdzie chcesz iść najpierw - spytał Logan
- Emmm, może na tamten rollercoaster?- wskazał ręką atrakcję.
- Yyyyy, nooooo, wiesz bo ja się tak jakby trochę no wiesz....boję - wydudkałam
- Bez nerwów, przecież cały czas będę obok - uśmiechnął się 

Kupiliśmy bilety w żółtej budce, na której widniał czerwony napis ,,Tickets" a następnie zajęliśmy miejsce w wolnym ,,wagonie". 
Chwilę później ruszyliśmy. Na początku jechaliśmy pod górę, a następnie zatrzymaliśmy się na górze i powoli każdy wagonik przetaczał się na długi zjazd w dół. 
W chwili, gdy pierwszy wagon pociągnął resztę ku dołowi, złapałam Logana z rękę. 
Chłopak obrócił się w moją stronę, poczułam nagły przypływ gorąca. Czy to on tak na mnie działa? Nie wiem...



~ To be continue ~ 


**********************************

Hejo miśki! Leci do was 4 rozdział! Mam nadzieję, że wam się podoba. 
Ok ok już  się tak nie będę spinać o brak komentarzy, ale plis zostawcie po sobie ślad czy wam się podoba, czy nie. :D 

Wiem, że rozdział krótki, ale przynajmniej jest.

Zrobiłam sobie dosyć długą przerwę... Ale teraz chyba już rozdziały będę pisać na bierząco ;))


Komentujcie misie <3 


PS: sorki za ten czerwony kolor, ale coś mi nawala blogger i nie dało się tego wyłączyć xD 

niedziela, 5 października 2014

Załamka xD

Kochani wy moi... załamałam się i co najgorsze ..........przez was! Jest mi bardzo przykro, ponieważ jak sprawdzam ilość wyświetleń to widzę, że wzrasta, a z tego jednego koma nici. Dlaczego wy mi to robicie? Czy ten blog na prawdę jest aż taki tragiczny? Jeśli tak to w każdej chwili mogę go usunąć. Niektórzy żądają 20 komentarzy i je dostają, a ja chcę tylko 5 i i tak ich nie mam :'(. Jak na razie postanowiłam zawiesić bloga (niestety bardzo wcześnie). Tylko od was zależy na jak długo go zawieszę.  Jeśli mój blog wam się podoba to napiszcie mi to, a jeśli nie to też zostawcie po sobie opinię w postcaci komentarza.
Odmeldowuję się z załamaniem psychicznym, żegnajcie :'(
Ṽ~ Vic

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 3

~ Kim ~ Usiadłam na krześle w części dla oczekujących pasażerów i wyczekiwałam samolotu. Po chwili odwróciłam głowę i zobaczyłam wysokiego, niezwykle przystojnego bruneta. Stał nademną z uśmiechem. Miał takie ładne oczy..... NIE! Kim masz chłopaka! Ogarnij się! - Hej, jestem Logan. - powiedział po angielsku i wyciągnął rękę w geście powitania. Odwzajemniłam gest. - Kim. - rzekłam po cichu. - Dokąd lecisz? - spytał. - Do LA, a ty? - tym razem ja zapytałam. - Naprawdę? Ja też. Jesteś Amerykanką? - Nie. Pochodzę z Polski. - odpowiedziałam. - Na jak długo lecisz do USA? - Na zawsze....- powiedziałam ze smutkiem. - Hej hej. Głowa do góry - uniósł delikatnie moją brodę - tam wcale nie jest tak strasznie. - uśmiechnął się. Ja zrobiłam to samo. Jest taki miły..... - Wiem, ale sama myśl, że będę tam bez przyjaciół smuci.... - Nie martw się. Przynajmniej już jedną duszę Amerykańską znasz- mnie. Do jakiej szkoły będziesz chodzić? - zmienił temat. - Z tego co wiem to chyba do American High School. Na profil muzyczny. - odpowiedziałam. - Ale się złożyło, ja też. Chodzę tam już rok. Teraz idę do drugiej klasy, a ty? - Ja też. - uśmiechnęłam się. Naszą jakże ciekawą rozmowę przerwała moja mama mówiąc, że za chwilę ma wylądować nasz samolot. Kto by pomyślał, że ten czas aż tak szybko zleci? No nieważne. Ustaliłam z Loganem, że usiądziemy obok siebie. Właśnie wchodzimy do samolotu. ~ w samolocie, oczami Kamili ~ No i przed nami całe 13 godzin lotu. Na szczęście udało nam się z Loganem znaleźć miejsca obok siebie. Ja siedziałam pośrodku trzech foteli. Z mojej lewej siedział mój nowy przyjaciel, a z prawej jakaś starsza pani, która przez większość czasu spała. Lot minął nam w miarę szybko i spokojnie. Przez prawie cały czas rozmawiałam z brunetem. Nie spałam. Jedna z naszych rozmów trochę mnie zdziwiła, a mianowicie: - Masz chłopaka? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, bo nie chciałam, żeby robił sobie nadzieję, ale nie chciałam też go zranić. - Dlaczego pytasz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Tak jakoś. Bo wiesz lubię cię i chciałbym cię o coś zapytać - nie proszę niech on nie kończy!!!! - czy nie zechciałabyś przejść się ze mną wieczorem po rozświetlonych ulicach LA? - Chętnie, ale muszę ci powiedzieć, żebyś nie robił sobie nadziei, bo w Polsce mam chłopaka. - Aha... - odpowiedział krótko ze smutkiem. Czemu nawet jeśli nie chcę muszę kogoś zranić. Życie jest do dupy. Resztę lotu minęła nam na niespokojnej ciszy. Nie chciałam, żeby było mu przykro, ale cóż poradzić.... ~ 2 godziny później ~ Jeejjjj!!! Nareszcie jesteśmy. Lecieliśmy pół nocy i pół dziesiejszego dnia. Aktualnie jest godzina 15:00. - To co Gift, spacerek? - zapytałam z uśmiechem. - Pewnie, ale najpierw zaniosę swoje rzeczy i trochę się ogarnę. - Ok, zdzwonimy się. Po naszym rozejściu szłam jeszcze dobre 10 minut aż doszłam do wielkiego domu, ba! Nie domu, willi! - Wow. - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć stając przed ogromnym budynkiem. - Co córcia, podoba się? - zapytał tata z uśmiechem. Niec nie odpowiedziałam. Dalej zachwycałam się pałacykiem. - Ten dom odziedziczyliśmy, a właściwie TY odziedziczyłaś go po babci Rose. - Ja? - spytałam z niedowierzaniem. - TY - powiedziała mama i lekko się zaśmiała. - Dobra dosyć tych pogaduszek. Wchodzimy. - wyrwał nas z chmur tata. Gdy weszliśmy bagaże odebrała od nas Izzy - pomocnica domowa. Mama zaprowadziła mnie po wielkich schodach do mojego królestwa. - No młoda, zostawiam cię sam na sam z twoją nową miejscówką. - uśmiechnęłam się szeroko. Mniej więcej na środku pokoju, przy ścianie znajdowało się wielkie łóżko z baldachimem. Obok łoża stała niewielka półeczka z fioletową lampką. Naprzeciwko łóżka znajdowały się drzwi z lustrem prowadzące do garderoby. Po drugiej stronie łóżka, przy tej samej ścianie co ono wznosiły się ładne, stare drzwi do łazienki. Obok nich było wyjście na balkon. Oprócz tego wszystkiego, w pokoju były także dwie szafy, biurko, dwie pufy, dwa fotele i regał na książki. Po chwili namysłu rozpakowałam część rzeczy i postanowiłam zadzwonić do Kubusia. Kuba - Halooo.... [?] - wybełkotał zaspany. Ja - Ojej słońce, przepraszam. Zapomniałam, że u was jest noc! K - Nie szkodzi. Słuchaj Kim, musimy poważnie porozmawiać. J - Jasne Misiu, wal. K - Nie możemy być razem. J - Co? Ale dlaczego? - pytałam przez łzy. Byłam bardzo ciekawa co odpowie. K - Bo ja...ja kogoś mam. J - Kim ona jest?! - warknęłam wściekła. K - Marta, ta ze szkoły. J - Nie dzwoń do mnie więcej! Nie chcę cię znać! - ostatnie zdanie wręcz wykrzyczałam do słuchawki i się rozłączyłam. Jak on mógł. Jedeń dzień mnie nie ma, a ten już nową sobie znalazł! Co za gnój! Wyłączyłam telefon i wyszłam, a raczej wybiegłam z domu z płaczem. Oczywiście po drodze musiałam na kogoś wpaść, no bo jakżeby inaczej. Udeżyłam o jakiegoś wysokiego blondyna. Oboje upadliśmy. - Jak chodzisz pokrako! - warknął. - Normalnie, po chodniku. Nie to co po niektórzy. - zaśmiałam się. - Stól dziób! - odgryzł się. - O! Widzę, że blond-królewna nie w humorze. Jak mi przykro... - powiedziałam sarkastycznie. - Idiotka - powiedział pod nosem i poszedł dalej. ~ Ross ~ Już kolejny raz uciekłem z domu, ale pewnie nikogo to i tak nie obchodzi. Tamci idioci pewnie dalej się kłócą z Delly. Tata jak zwykle w pracy, a mama w szpitalu. Idę sobie po parku, a tu nagle BUM! jakaś idiotka, w sumie to całkiem ładna, do mnie dobija. Może faktcznie trochę za bardzo na nią nawrzeszczałem, ale i tak jej już nie lubię. Ocenia mnie, a nawet mnie nie zna. No nieważne. Idąc, po drodze spotkałem jeszcze Logana. Zamieniłem z nikm dwa słowa i przy okazji opowiedziałem mu o moim nieprzyjemnym zapoznaniu się z jakąś laską właśnie, nawet nie wiem jak ona ma na imię. I nagle mu się coś przypomniało i po prostu poszedł, nawet nie wiem gdzie. A ja? A ja poszedłem jak zwykle się powłóczyć. ~ Logan ~ Kiedy rozmawiałem z Ross'em wiedziałem, że o czymś zapomniałem, ale gdy powiedział, że dobił do jakiejś laski przypomniała mi się Kim! Więc jak najszybciej zadzwoniłem do dziewczyny, ale nie odbierała. Postanowiłem pójść po nią do jej domu, ale nie musiałem iść długo, bo spotkałem przyjaciółkę w połowie drogi. - Hej piękna. Czemu nie odbierałaś? - zapytałem. - Logan, on...on ze mną zerwał. - mówiła, a ja niezbyt wiedziałem o co chodzi. - Ale kto? - Kuba. - rozpłakała się. Przytuliłem ją. - Nie płacz, nie warto. - pocieszałem ją, chyba podziałało, bo łzy przestały lecieć z jej ślicznych, niebieskich oczu. Ona chyba na serio mi się podoba. Teraz mam jakąś szansę! Ale wolałem na razie nie poruszać tematu. Spacerowaliśmy i rozmawialiśmy chyba z 3 godziny. Kamili humor teraz już dopisywał. Jak tak gadaliśmy, Kim opowiedziała mi co ją dzisiaj spotkało. I wtedy już wiedziałem kim była ta dziewczyna, którą mój przyjaciel znienawidził. Muszę ich jakoś pogodzić, ale jak? - Ej, co jest? - spytała brunetka. - No, bo ten gościu do, którego dobiłaś to ten mój... przyjaciel. - Aha, spoko, ale mam nadzieję, że już go nigdy nie zobaczę. - No właśnie...... ŁAPCIE 3 ROZDZIAŁ. TROCHĘ SIĘ ROSSpisałam. POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM NIESTETY NIE BYŁO 5 KOMÓW, ALE JEŚLI POD TYM TYLE JIE BĘDZIE TO NIE WSTAWIĘ KOLEJNEGO TAK SZYBKO. WYDAJE MI SIĘ, ŻE TEGO BLOGA CZYTAJĄ TYLKO DWIE OSOBY :(. NO NIC NIE MOGĘ SIĘ TAK ZAMARTWIAĆ, TYLKO MUSZĘ DALEJ PISAĆ.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 2

~ Kim ~

Następnego dnia, z samego rana postanowiłam odwiedzić Emmę.
Szybko się ubrałam i w przeciągu 10 minut byłam gotowa. Oznajmiłam mamie, że wychodzę i poszłam.

~ Emma ~

Spałam jak zabita, a tu nagle ktoś puka do drzwi. Myślałam, że Któreś z rodziców otworzy więc nawet się nie podniosłam i czekałam aż ktoś mnie wyręczy. Jednak pukanie nasilało się  i wyglądało na to, że nikt nie ma zamiaru otworzyć, więc powoli i ociążale wstałam i poczłapałam do drzwi. Przed moim domem stał nie kto inny jak moja ukochana Kamila.
- Cześć śpiochu! - powiedziała z uśmiechem.
- Co tak wcześnie? - wymamrotałam zaspanym głosem.
- Nie takiego przywitania się  spodziewałam. - odpowiedziała i udała obrażoną.
- Oj wiem wiem, sory.
- Dobra mniejsza. Musimy porozmawiać. - w jej oczach zauważyłam powagę.
- Spoko. Wal śmiało.
- Ja się......- łzy zaczęły spływać jej po policzkach - prze....przeprowadzam.
Zamarłam.
- Dlaczego? - spytałam po dłuższej chwili milczenia.
- Em przecież wiesz, że nie chcę, ale mama dostała pracę w LA.
- Tak daleko?! Kim, proszę cię, nie rób mi tego. - i wtedy już obie płakałyśmy.
- Przepraszam. - szepnęła i mnie przytuliła.
Siedziałyśmy tak jeszcze z 10 minut, aż w końcu do pokoju wszedł tata, by oznajmić nam, że za chwilę obiad.

~ «znowu»  Kim ~

Postanowiłam, że zostanę na obiad, a później pójdę do domu pakować rzeczy.
- Co wy takie smutne? - zapytał jak zawsze wesoły ( nawet w takiej chwili ~ od aut.) pan Strey.
- Kim wyjeżdża.- odpowiedziała Em tym samym wyręczając mnie od odpowiedzi na pytanie.
- Czemu?
- Wyprowadzam się. - tym razem ja się odezwałam.
- Dlaczego? I w ogóle gdzie? Mam nadzieję, że gdzieś niedaleko.
- Niestety daleko - uśmiech zniknął z jego twarzy - do Los Angeles. Mama dostała tam pracę.
Na samo wspomnienie naszej (mojej i Em) rozmowy oczy delikatnie mi się zaszkliły.
- Będzie dobrze. - pocieszył nas Strey. On to zawsze wie co powiedzieć. Zazdroszczę takim ludziom.
Po skończonym obiedzie stwierdziłam, że niestety muszę już iść. Pożegnałam się z przyjaciółką i jej tatą i udałam się w stronę drzwi.
- A, Kim - zatrzymała mnie w drzwiach Emma - kiedy wyjeżdżasz?
- Za tydzień.- dodałam na odchodne i wyszłam.
Szłam powoli. Po drodze udałam się jeszcze do parku by powspominać najlepsze zdażenia,także do domu doszłam ok. 17:00. Czekała tam już na mnie lekko poddenerwowana moją nieobecnością mama.

~ tydzień później ~

- Wszystko spakowane? - krzyczała do mnke mama z dołu.
- Prawie! Dopakowywuję ostatnie rzeczy! - odkrzyknęłam.
- Tylko nie zapomnij laptopa. - powiedziała już normalnym tonem widząc mnie na schodach z walizką.
- Chodź mała, pomogę ci. - powiedział tata widząc mnie samą z tymi tabołami.
- Wszystko już mam, mogę wreszcie iść pożegnać się z Emmą? - powiedziałam stawiając torbę na podłodze.
- Ok, idź. Ale pamiętaj że za godzinę wyjeżdżamy. Nie spóźnij się! - tłumaczyła mama.
- Ok, ok. Idę! - powiedziałam wychodząc.
Poszłam do parku-miejsca moich spotkań z przyjaciółmi. Już w oddali zobaczyłam Emmę, Natalię, Maćka i Kubę, a właśnie Kuba-moja wielka miłość. Oczywiście on o tym nie wiedział, aż do wczoraj, kiedy się z nim  spotkałam na ,,szczerej pogadance". Okazało się, że on też coś do mnie czuje! I od wczoraj jesteśmy parą! Szkoda, że na tak krótko... Z moich myśli wyrwał mnie Kuba łapiąc mnie za rękę i mocno tuląc. Udaliśmy się bez słowa do reszty naszej paczki. Oczywiście oni widząc nas i nasze splecione ręce wytrzeszczyli paczadełka prawie że do ziemi.
- Uuuuu czyli wygląda na to, że mamy nową parkę! - zawołał Maciek, a reszta nie odrywała od nas wzroku.
- Jak widać. - powiedział Kuba i pocałował mnie w czoło.
- Okazało się, ża ja i Kubuś mamy wiele ze sobą wspólnego. - uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest mojego chłopaka.
- Słuchajcie zaraz minie nam ostatnie pare minut z naszą Kamilą. - powiedziała Natka wyrywając nas z obłoków.
- Racja. - przyznał Maciek i wtedy przyszła pora na...... grupowy przytulas jak to zawsze Natalka mówiła. I oczywiście nie obyło się także od żalów, łez i smutnych słów jak to oni będą za mną tęsknić. Niestety na tych żaleniach zleciało dosyć dużo czasu i trzeba było wracać. Ze smutkiem, powolnym i ociążałym krokiem udałam się do domu. Gdy weszłam do korytarza, od razu zostałam obładowana walizkami i przeróżnymi pudłami. Był to znak, że trzeba już ruszać, więc z odwróconym banankiem na twarzy ( :D ) wyszłam z domu i pokierowałam się w stronę samochodu przy, którym stał mój kochany Kubuś.
- Kuba! - krzyknęłam przy tym rzucając wszystkie taboły. Podbiegłam do chłopaka i rzuciłam mu się na szyję. Przytulaliśmy się tak dopuki moi rodzice nie zrobili tego swojego,, Yyhym", którym zakończyliśmy nasz uścisk. Spakowaliśmy bagaże do bagażnika i wsiedliśmy do auta. Oczywiście bez Kuby. On zaś stał przy moim oknie ze spuszczoną głową i nie odstępował na krok, póki nie ruszyliśmy.
Droga przebiegła nam w ciszy. Po około 15 minutach dotarliśmy na lotnisko. Zostało tylko półtorej godziny czekania na samolot. Jeejj! Oczywiście mówię to sarkastycznie.
Usiadłam na krześle w części dla oczekujących pasażerów i wyczekiwałam samolotu. Po chwili odwróciłam głowę i zobaczyłam......

Jest 2 rozdział! Wiem, że trochę nudny, ale cóż poradzić. Mam nadzieję, że pod tym rozdzialikiem będzie trochę więcej komów niż pod ostatnim. Pamiętajcie zasadę Komentujesz-Motywujesz.
W komentarzach podawajcie swoje pomysły na to, kogo Kim zobaczyła na siedzeniu obok.

5 komentarzy- 3 rozdział


niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 1

[...] Kim siedziała na ławce w parku, bo umówiła się tam z Emmą, ponieważ miały iść razem na zakupy do galerii .Dziewczyna czekała już na przyjaciółkę ponad 20 minut i zaczynała na poważnie się martwić.
Kamila postanowiła pójść do domu Emmy i sprawdzić co się stalo.
  Drzwi otworzył jej ojciec dziewczyny. Wyglądał jakby miał depresję....
- Dzień dobry panie Strey. Czy coś się stało? - spytała
- Cześć Kim. Tak stało się. Tragedia. - odparł ze smutkiem
- Nie za bardzo rozumiem. - powiedziała z zakłopotaniem
- Mama Emmy ni.....nie....- i wtedy łzy zaczęły spływać po jego policzkach - nie żyje.
- Współczuję. Czy jest Emma, chciałabym z nią porozmawiać.
- Tak, wejdź. Mała jest w swoim pokoju.
    

                                                                                                                                  ~ oczami Kim ~
Po cichu weszłam do pokoju przyjaciółki. Zastałam ją leżącą na łóżku, płaczącą w poduszkę.
- Emma. - zaczęłam - wiem że na pewno jest ci ciężko ale uwierz mi: wszystko będzie dobrze. - dziewczyna leżała bez ruchu i nie odpowiadała. - Em (zdrobnienie ~ od aut.) - ciągnęłam - ja wiem co czujesz....
- Właśnie, że nie wiesz! - wtrąciła - ty masz całą swoją rodzinę przy sobie. Kochacie się i będziecie zawsze razem - mówiła ze łzami w oczach. Zanim zaczęła dalej mówić, przytuliłam ją. Nie byłam zła, bo wiedziałam że mówi to wszystko ze złości i smutku po utraconej, ukochanej osobie.
- Dziękuję - wymamrotała Em
- Ale za co? - spytałam z uśmiechem
- Za to że jesteś przy mnie w takich chwilach i że wytrzymujesz moje fochy - odpowiedziała i także się uśmiechnęła.
Rozmowę przerwał mój dzwoniący telefon. Była to moja mama.
~ rozmowa ~
Ja - Hej mamo
Mama - Gdzie ty jesteś?! Miałaś być w domu dwie godziny temu
  Wtedy spojrzałam na zegarek, który wskazywał 22.00.
J - Przepraszam. Straciłam poczucie czasu.
M - A gdzie ty w ogóle jesteś?
J - U Emmy. Rozmawiałyśmy i zupełnie zapomniałam żeby kontrolować czas. Już wracam, pa pa
M - No pa - dodała na koniec udając że czekała na to od początku rozmowy.

- Niestety muszę już iść. Przyjdę jutro, obiecuję. - pożegnałam przyjaciółkę i poszłam do domu.

                                                                                                                           ~ w domu, oczami Kim ~
- Już jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu.
- Co tak długo? No nieważne. Siadaj musimy porozmawiać. - oj to nie wróży nic dobrego
- A więc... przeprowadzamy się. - powiedziała z powagą
- Co? Gdzie? Czemu? - zaczęłam pytać nawet nie słuchając co mówię
- Dostałam pracę w Los Angeles
- A co teraz będzie z przyjaźnią moją i Emmy???- pytałam
- Może pozwolę ci do niej pojechać na parę dni i mieszkałabyś u dziadków. - proponowała - i Emma na pewno też będzie kiedyś mogła do ciebie przyjechać. Będzie dobrze.
- Ale jak ja jej to powiem. Dobiję ją jeszcze bardziej. - myślałam głośno
- Jak to jeszcze bardziej? - zapytała podejrzliwie mama
- No bo mama Emmy nie....nie żyje - wydusiłam to z siebie cichutkim głosikiem
- Co? Poważnie? Kim nie żartuj sobie ze mnie!
- Nie żartuję!
- Jakoś będziesz musiała jej to powiedzieć.
- No wiem - powiedziałam ze smutkiem
- Ale trzeba ci przyznać, że zosisz to całkiem dobrze. Ja tu się spodziewałam jakiejś histerii, a ty tak spokojnie do tego podchodzisz - uśmiechnęła się
- Bo z jednej strony cieszę się że zamieszkam w Los Angeles, ale z drugiej smutno mi że zostawię Emmę. - odparłam wchodząc po schodach na piętro.
Weszłam do pokoju, wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć, ponieważ rozmyślałam jak powiedzieć przyjaciółce że wyjeżdżam.

Ok. Jest pierwszy rozdział. Uff zacząć zawsze najgorzej. Postaram się dodać nowy rozdział jak najszybciej. :*