piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 3

~ Kim ~ Usiadłam na krześle w części dla oczekujących pasażerów i wyczekiwałam samolotu. Po chwili odwróciłam głowę i zobaczyłam wysokiego, niezwykle przystojnego bruneta. Stał nademną z uśmiechem. Miał takie ładne oczy..... NIE! Kim masz chłopaka! Ogarnij się! - Hej, jestem Logan. - powiedział po angielsku i wyciągnął rękę w geście powitania. Odwzajemniłam gest. - Kim. - rzekłam po cichu. - Dokąd lecisz? - spytał. - Do LA, a ty? - tym razem ja zapytałam. - Naprawdę? Ja też. Jesteś Amerykanką? - Nie. Pochodzę z Polski. - odpowiedziałam. - Na jak długo lecisz do USA? - Na zawsze....- powiedziałam ze smutkiem. - Hej hej. Głowa do góry - uniósł delikatnie moją brodę - tam wcale nie jest tak strasznie. - uśmiechnął się. Ja zrobiłam to samo. Jest taki miły..... - Wiem, ale sama myśl, że będę tam bez przyjaciół smuci.... - Nie martw się. Przynajmniej już jedną duszę Amerykańską znasz- mnie. Do jakiej szkoły będziesz chodzić? - zmienił temat. - Z tego co wiem to chyba do American High School. Na profil muzyczny. - odpowiedziałam. - Ale się złożyło, ja też. Chodzę tam już rok. Teraz idę do drugiej klasy, a ty? - Ja też. - uśmiechnęłam się. Naszą jakże ciekawą rozmowę przerwała moja mama mówiąc, że za chwilę ma wylądować nasz samolot. Kto by pomyślał, że ten czas aż tak szybko zleci? No nieważne. Ustaliłam z Loganem, że usiądziemy obok siebie. Właśnie wchodzimy do samolotu. ~ w samolocie, oczami Kamili ~ No i przed nami całe 13 godzin lotu. Na szczęście udało nam się z Loganem znaleźć miejsca obok siebie. Ja siedziałam pośrodku trzech foteli. Z mojej lewej siedział mój nowy przyjaciel, a z prawej jakaś starsza pani, która przez większość czasu spała. Lot minął nam w miarę szybko i spokojnie. Przez prawie cały czas rozmawiałam z brunetem. Nie spałam. Jedna z naszych rozmów trochę mnie zdziwiła, a mianowicie: - Masz chłopaka? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, bo nie chciałam, żeby robił sobie nadzieję, ale nie chciałam też go zranić. - Dlaczego pytasz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Tak jakoś. Bo wiesz lubię cię i chciałbym cię o coś zapytać - nie proszę niech on nie kończy!!!! - czy nie zechciałabyś przejść się ze mną wieczorem po rozświetlonych ulicach LA? - Chętnie, ale muszę ci powiedzieć, żebyś nie robił sobie nadziei, bo w Polsce mam chłopaka. - Aha... - odpowiedział krótko ze smutkiem. Czemu nawet jeśli nie chcę muszę kogoś zranić. Życie jest do dupy. Resztę lotu minęła nam na niespokojnej ciszy. Nie chciałam, żeby było mu przykro, ale cóż poradzić.... ~ 2 godziny później ~ Jeejjjj!!! Nareszcie jesteśmy. Lecieliśmy pół nocy i pół dziesiejszego dnia. Aktualnie jest godzina 15:00. - To co Gift, spacerek? - zapytałam z uśmiechem. - Pewnie, ale najpierw zaniosę swoje rzeczy i trochę się ogarnę. - Ok, zdzwonimy się. Po naszym rozejściu szłam jeszcze dobre 10 minut aż doszłam do wielkiego domu, ba! Nie domu, willi! - Wow. - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć stając przed ogromnym budynkiem. - Co córcia, podoba się? - zapytał tata z uśmiechem. Niec nie odpowiedziałam. Dalej zachwycałam się pałacykiem. - Ten dom odziedziczyliśmy, a właściwie TY odziedziczyłaś go po babci Rose. - Ja? - spytałam z niedowierzaniem. - TY - powiedziała mama i lekko się zaśmiała. - Dobra dosyć tych pogaduszek. Wchodzimy. - wyrwał nas z chmur tata. Gdy weszliśmy bagaże odebrała od nas Izzy - pomocnica domowa. Mama zaprowadziła mnie po wielkich schodach do mojego królestwa. - No młoda, zostawiam cię sam na sam z twoją nową miejscówką. - uśmiechnęłam się szeroko. Mniej więcej na środku pokoju, przy ścianie znajdowało się wielkie łóżko z baldachimem. Obok łoża stała niewielka półeczka z fioletową lampką. Naprzeciwko łóżka znajdowały się drzwi z lustrem prowadzące do garderoby. Po drugiej stronie łóżka, przy tej samej ścianie co ono wznosiły się ładne, stare drzwi do łazienki. Obok nich było wyjście na balkon. Oprócz tego wszystkiego, w pokoju były także dwie szafy, biurko, dwie pufy, dwa fotele i regał na książki. Po chwili namysłu rozpakowałam część rzeczy i postanowiłam zadzwonić do Kubusia. Kuba - Halooo.... [?] - wybełkotał zaspany. Ja - Ojej słońce, przepraszam. Zapomniałam, że u was jest noc! K - Nie szkodzi. Słuchaj Kim, musimy poważnie porozmawiać. J - Jasne Misiu, wal. K - Nie możemy być razem. J - Co? Ale dlaczego? - pytałam przez łzy. Byłam bardzo ciekawa co odpowie. K - Bo ja...ja kogoś mam. J - Kim ona jest?! - warknęłam wściekła. K - Marta, ta ze szkoły. J - Nie dzwoń do mnie więcej! Nie chcę cię znać! - ostatnie zdanie wręcz wykrzyczałam do słuchawki i się rozłączyłam. Jak on mógł. Jedeń dzień mnie nie ma, a ten już nową sobie znalazł! Co za gnój! Wyłączyłam telefon i wyszłam, a raczej wybiegłam z domu z płaczem. Oczywiście po drodze musiałam na kogoś wpaść, no bo jakżeby inaczej. Udeżyłam o jakiegoś wysokiego blondyna. Oboje upadliśmy. - Jak chodzisz pokrako! - warknął. - Normalnie, po chodniku. Nie to co po niektórzy. - zaśmiałam się. - Stól dziób! - odgryzł się. - O! Widzę, że blond-królewna nie w humorze. Jak mi przykro... - powiedziałam sarkastycznie. - Idiotka - powiedział pod nosem i poszedł dalej. ~ Ross ~ Już kolejny raz uciekłem z domu, ale pewnie nikogo to i tak nie obchodzi. Tamci idioci pewnie dalej się kłócą z Delly. Tata jak zwykle w pracy, a mama w szpitalu. Idę sobie po parku, a tu nagle BUM! jakaś idiotka, w sumie to całkiem ładna, do mnie dobija. Może faktcznie trochę za bardzo na nią nawrzeszczałem, ale i tak jej już nie lubię. Ocenia mnie, a nawet mnie nie zna. No nieważne. Idąc, po drodze spotkałem jeszcze Logana. Zamieniłem z nikm dwa słowa i przy okazji opowiedziałem mu o moim nieprzyjemnym zapoznaniu się z jakąś laską właśnie, nawet nie wiem jak ona ma na imię. I nagle mu się coś przypomniało i po prostu poszedł, nawet nie wiem gdzie. A ja? A ja poszedłem jak zwykle się powłóczyć. ~ Logan ~ Kiedy rozmawiałem z Ross'em wiedziałem, że o czymś zapomniałem, ale gdy powiedział, że dobił do jakiejś laski przypomniała mi się Kim! Więc jak najszybciej zadzwoniłem do dziewczyny, ale nie odbierała. Postanowiłem pójść po nią do jej domu, ale nie musiałem iść długo, bo spotkałem przyjaciółkę w połowie drogi. - Hej piękna. Czemu nie odbierałaś? - zapytałem. - Logan, on...on ze mną zerwał. - mówiła, a ja niezbyt wiedziałem o co chodzi. - Ale kto? - Kuba. - rozpłakała się. Przytuliłem ją. - Nie płacz, nie warto. - pocieszałem ją, chyba podziałało, bo łzy przestały lecieć z jej ślicznych, niebieskich oczu. Ona chyba na serio mi się podoba. Teraz mam jakąś szansę! Ale wolałem na razie nie poruszać tematu. Spacerowaliśmy i rozmawialiśmy chyba z 3 godziny. Kamili humor teraz już dopisywał. Jak tak gadaliśmy, Kim opowiedziała mi co ją dzisiaj spotkało. I wtedy już wiedziałem kim była ta dziewczyna, którą mój przyjaciel znienawidził. Muszę ich jakoś pogodzić, ale jak? - Ej, co jest? - spytała brunetka. - No, bo ten gościu do, którego dobiłaś to ten mój... przyjaciel. - Aha, spoko, ale mam nadzieję, że już go nigdy nie zobaczę. - No właśnie...... ŁAPCIE 3 ROZDZIAŁ. TROCHĘ SIĘ ROSSpisałam. POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM NIESTETY NIE BYŁO 5 KOMÓW, ALE JEŚLI POD TYM TYLE JIE BĘDZIE TO NIE WSTAWIĘ KOLEJNEGO TAK SZYBKO. WYDAJE MI SIĘ, ŻE TEGO BLOGA CZYTAJĄ TYLKO DWIE OSOBY :(. NO NIC NIE MOGĘ SIĘ TAK ZAMARTWIAĆ, TYLKO MUSZĘ DALEJ PISAĆ.

4 komentarze:

  1. Super!!!!!!!!!!!!!!!!!! Na pewno Kim jeszcze zobaczy Rossa haha Biedna :( zerwał z nią gnojek jeden :p Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Zresztą jak każdy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam z niecierpliwością na next :D

    OdpowiedzUsuń